
Do Krzyśka zgłosiła się Alicja – lat 34, wysportowana młoda mama, przed ciążą bardzo aktywna fizycznie, pracująca głównie w pozycji siedzącej. Skarżyła się na ból w prawym kolanie, który skutecznie uniemożliwiał jej treningi.
Po pięciu miesiącach od porodu (cesarskie cięcie) za zgodą ginekologa wróciła do treningów. W naprawdę niedługim czasie zaczęła osiągać zadowalające ją wyniki – bez najmniejszego problemu przebiegała w godzinę ok. 10 km. Miała do tego świetne warunki, wszystko szło więc zgodnie z planem.

Niestety po kilku tygodniach zaczęła odczuwać ból zlokalizowany w przedniej i zewnętrznej części prawego kolana. Pojawiał się bezpośrednio po treningu i znikał najpóźniej następnego dnia rano. Z każdym kolejnym treningiem sytuacja ulegała jednak pogorszeniu – ból rozpoczynał się w trakcie biegu i utrzymywał nawet kilka dni. Potem dolegliwości nasiliły się jeszcze bardziej i pojawiały nawet podczas wykonywania codziennych czynności (na przykład wchodzenia po schodach). Biec bez bólu Alicja była w stanie już tylko przez 2–3 minuty.
Badania obrazowe nie wykryły niczego niepokojącego, poza chondromalacją rzepki (która ostatecznie jest dość powszechnym schorzeniem), zakazano jej biegania i ćwiczeń.
Początkowo poświęcaliśmy czas na opracowywanie mięśni i ścięgien, aktywację pośladka, wzmacnianie ciała, ustawianie miednicy, dużo terapii manualnej i rozmaite techniki relaksacji, ale w zasadzie nic nie przynosiło ani poprawy, ani ulgi. Każda próba podjęcia treningu biegowego kończyła się bólem. Z każdym dniem sytuacja się pogarszała. Byliśmy w kropce, ale walczyliśmy dalej.
Krzysztof Braś: „Po naszym piątym spotkaniu pojechałem na Słowację na szkolenie FM (Fascial Manipulation) Stecco. Tam otworzyły mi się oczy. Zaraz po moim powrocie mieliśmy z Alicją umówioną terapię. Przestaliśmy działać lokalnie i konwencjonalnie (w obrębie kończyny), włączyliśmy do pracy okolice tkanek miękkich miednicy, podbrzusza i blizny po cesarce (to jakby nagle znaleźć brakujący element układanki). Przy okazji okazało się, że Alicja nie ma czucia w okolicach blizny. Możecie wierzyć lub nie (kto tego doświadczył, na pewno wie, o czym mówię), ale już po pierwszej wizycie ta dziewczyna przebiegła 6 km i to kompletnie bez bólu (w niedalekiej przyszłości opiszę ten przypadek szerzej, opublikuję wtedy również cały zgromadzony przez nas „materiał dowodowy”). Mówiła mi też, że zaczęła czuć się komfortowo podczas aktywności fizycznej. Po 3 czy 4 wizytach nie tylko zaplanowane dystanse przebiegała bezboleśnie, ale i częściowo wróciło jej czucie w okolicach blizny. I tu ciekawostka – mądre książki mówią, że teoretycznie nie mamy wpływu na blizny już po kilku miesiącach od ich powstania. FM przynosi efekty nawet po kilku latach!”.
Na koniec Alicja pobiła swój rekord na 10 km i zaczęła przygotowania do półmaratonu, który – bez żadnych przeszkód – przebiega niecałe dwa miesiące później (był to jej plan od samego początku). Ból do dziś nie wrócił.

Czasami te same dolegliwości mają zupełnie inne przyczyny. Rzeczy, na które normalnie nie zwracamy uwagi, mogą być powodem przeróżnych dolegliwości. My lubimy dociekać i zakładamy zuchwale (ale niebezpodstawnie – stoją za nami wiedza i doświadczenie), że i Tobie możemy pomóc